mireczek

Alkoholizm to w Polsce wciąż temat tabu. Tymczasem jest to jedna ze współczesnych chorób cywilizacyjnych, która z roku na rok dotyka coraz więcej osób. Bez względu na wiek, status społeczny, czy miejsce zamieszkania. Nadużywanie alkoholu przez jednego z domowników rzutuje na stan pozostałych członków rodziny, pozostawiając trwałe ślady w ich psychice. Dzieci alkoholików zostają obarczone traumami, z którymi trudno jest im sobie poradzić, a które wpływają na ich całe życie. Aby się z nimi uporać wybierają terapie, które mogą przybierać różne formy. Książka "Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu" Aleksandry Zbroi wydaje się być właśnie swego rodzaju terapią. Autorka koncentruje się głównie na postaci swojego ojca alkoholika – Mirosława Zbroi, którego nazywa Mireczkiem – zdrobnieniem wynikającym bardziej z pobłażliwości i pogardy niż miłości.

Punktem wyjścia jest informacja o jego śmierci. To właśnie wtedy córka Mireczka decyduje się opowiedzieć jego historię, a tym samym być może zrozumieć, co było przyczyną jego alkoholizmu. Dlatego Zbroja spotyka się z osobami, które mogłyby przybliżyć jej postać Mireczka – rodzica wiecznie nieobecnego, którego powroty wywoływały najczęściej strach, wstyd i upokorzenie. Odtąd autorka prowadzi swoją opowieść dwutorowo, cofa się w przeszłość ojca, a przy okazji przybliża także swoją historię. "Mireczek" to książka intymna i szczera, bez upiększeń i tragizmu opowiadająca o ojcu alkoholiku i córce, która już w dzieciństwie musiała wejść w dorosłość, a teraz próbuje sobie w niej radzić. To jednak przede wszystkim próba rozprawienia się z bolesną przeszłością i zamknięcia pewnego etapu życia. Autorka robi to w sposób bardzo ciekawy również pod względem formy. Wspomnienia są przeplatane naukowymi informacjami, definicjami i danymi statystycznymi dotyczącymi spożywania alkoholu. Prosty, miejscami wulgarny język podkreśla jeszcze dosadniej dramatyzm sytuacji, a kompozycyjny chaos odzwierciedla stan emocjonalny autorki. W kraju, w którym, według statystyk, dziennie sprzedawanych jest 3 miliony „małpek”, nic nie wskazuje na to, aby liczba "Mireczków" miała się zmniejszyć.

J. Plata-Malik