nomadland

Jest coś romantycznego w stylu życia wagabundy, włóczykija, nomady. Ukuta przez literaturę czy kino wizja beztroskiego lekkoducha, którego droga pełna jest przygód i życzliwych ludzi sprawia, że wielu z nas także marzy o ekscytującej podróży bez konkretnego celu. Z tym naiwnym nastawieniem sięgnąłem po reportaż "Nomadland" autorstwa Jessiki Bruder. Moje pierwotne wyobrażenie, że będzie to pozycja opisująca historie żądnych przygód marzycieli zderzyło się jednak z brutalną prozą życia. Bohaterki i bohaterowie "Nomadland" zostali bowiem do swojej tułaczki zmuszeni. Reportażystka Jessica Bruder spędziła trzy lata, przemierzając Stany Zjednoczone i rozmawiając z osobami, które w wyniku kolejnych fal kryzysu finansowego i recesji utraciły miejsca pracy, domy, często całe majątki.

Nomadzi przesiadłszy się do zakupionych za ostatnie grosze busów, kamperów czy autobusów, połykają teraz kolejne kilometry amerykańskich bezdroży w poszukiwaniu zajęć sezonowych, które pomogłyby im przetrwać. Są to np. prace magazynowe w okresie przedświątecznym, obsługa atrakcji w parkach rozrywki czy też sprzedaż przekąsek w trakcie dużych wydarzeń sportowych. W każdej z tych prac spotykają się z niskimi płacami i wyzyskiem. Zdarza się też, że padają ofiarą mobbingu. Jako że współcześni amerykańscy nomadzi to zazwyczaj osoby w wieku średnim i emerytalnym, Stany Zjednoczone jawią się w reportażu Bruder jako kraj wyjątkowo nieprzyjazny, który wyrzuca swoich obywateli poza nawias, kiedy ci nie są już przydatni. Na tym przygnębiającym tle pojawiają się jednak pozytywne elementy. To siła, determinacja i niebywała wręcz zaradność naszych bohaterów, a także solidarność, która zawiązuje się wśród tej niemałej już społeczności. Jest to dla czytelnika pewne pocieszenie, a być może nawet źródło inspiracji. W sytuacji, kiedy zawiedzie państwo, oparcie można znaleźć w poznanym właśnie towarzyszu niedoli - nowym przyjacielu.

P. Jajeśniak