Topiel

Twórczość Jakuba Ćwieka jest mi znana od dawna i zawsze z miłą chęcią sięgam po jego książki. I choć ciągle uważam go za pisarza zajmującego się głównie fantastyką, to coraz częściej zaskakuje mnie tematyką, jaką podejmuje w swoich powieściach. Zaczynając czytać jego najnowszą książkę "Topiel" wiedziałam tylko, że oto czeka mnie lektura thrillera obyczajowego, którego akcja rozgrywa się w 1997 roku podczas największej powodzi w Polsce. W historii, którą snuje Ćwiek, mamy dwa światy. Pierwszy, w którym głównymi bohaterami jest grupa czterech nastolatków (jeszcze nie dorosłych, ale już nie dzieci) z Głuchołazów, dla których właśnie rozpoczęły się wakacje. Z drugiej strony mamy świat dorosłych, z ich problemami i lękiem wywołanym ciągle podnoszącym się stanem wody.

To wszystko łączy świetnie oddany klimat lat 90 z licznymi odniesieniami do popkultury, wywołujących w czytelniku przyjemnie uczucie nostalgii. Sprawia to, że opowieść na początku wydaje się lekka i sielankowa. Kilku chłopców wkracza w okres dorastania, buzują w nich hormony, robią głupie rzeczy, o których dorośli nie mają pojęcia. Jednak w końcu, te dwie rzeczywistości zderzają się. Wraz z nadejściem wody, pojawia się napięcie. Powódź, która miała być kolejną przygodą dla bohaterów, brutalnie wprowadza ich w świat dorosłych, który okazuje się za trudny. I w końcu dochodzi do tragedii. Książka zaczyna się i kończy śmiercią, jednak nie taką, jakiej się spodziewałam.

E. Równicka