śmiertelnie chore miasto

Kiedy na początku grudnia 2019 roku w Chinach zaczyna się szerzyć wirus niewiadomego pochodzenia, władze chińskie zapewniają, że nie ma zagrożenia, bo wirus nie przenosi się z człowieka na człowieka. Tymczasem w Wuhan coraz więcej ludzi zgłasza się do szpitali z objawami przeziębienia i gorączką. Na początku stycznia jest już tylu chorych, że brakuje miejsc w szpitalach i respiratorów, pojawiają się pierwsze przypadki śmiertelne. Rząd chiński zapewnia obywateli, że wirusa da się kontrolować i można go leczyć. Większość ludzi wierzy tym słowom, ale jest także garstka osób, która sprzeciwia się komunistycznemu reżimowi i próbuje dotrzeć do prawdy. Umieszczają w mediach posty ostrzegające przed wirusem, nawołują do noszenia maseczek i używania płynów dezynfekujących. Część z tych osób nagle znika z dnia na dzień bez śladu, niektórzy dostają tylko ostrzeżenia.

W połowie stycznia Światowa Organizacja Zdrowia żąda od Chin wyjaśnienia i przekazania wszystkich informacji na temat nowego wirusa, nazwanego Covid-19. 23 stycznia 2020 roku sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin, Xi Jinping ogłasza całkowity lockdown 11-milionowego Wuhanu. Mieszkańcy zostają zamknięci w swoich domach na jedenaście miesięcy. Reportaż Muronga Xsuecun „Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan” to zbiór kilku opowiadań, do których autor zbierał materiały w tajemnicy, narażając się nie tylko na zarażenie wirusem, ale również na złapanie i więzienie. Xsuecun opisuje kilka pierwszych tygodni pandemii widzianych oczami zwykłych ludzi. Lekarza, który narzeka na tragiczną sytuację szpitali, kobiety, która kilka godzin klęczy w deszczu przed komisją osiedlową i prosi o wpisanie męża na listę chorych, żeby mógł dostać leki i miejsce w szpitalu, czy też byłej prawniczki, która sprzeciwia się reżimowi i dąży do ujawnienia prawdy o wirusie. "Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan" to reportaż o strachu i bezsilności ludzi, którzy wierzą jednak, że gdzieś tam jest dla nich światełko nadziei.

B. Zwolak