nimona

O tym, że Ballister Czarnosercy jest arcyłotrem wiedzą absolutnie wszyscy w Królestwie. O tym, że walczy z nim dzielny protektor krainy – Ambrozjusz Złotobiodry – też powszechnie wiadomo. Tylko... panowie walczą ze sobą, nie walcząc tak naprawdę. Wszystko podąża utartym schematem, bez większych zaskoczeń, a co dopiero prawdziwych zbrodni. Przynajmniej do momentu, w którym w siedzibie Czarnosercego nie zjawia się Nimona. Co ta nastolatka tam robi? No dobrze, jest ,,największą fanką” i chce zostać pomagierką łotra nad łotrami, ale jakim cudem jest aż tak bardzo zmiennokształtna? Nimona może w jednej chwili być sobą, w drugiej sympatycznym rekinem, żeby za chwilę zmienić się w potężnego, ziejącego ogniem smoka. I dlaczego Czarnosercy, który przecież jest łotrem, tak się przejmuje tym, że zginą jacyś ludzie? I czemu Złotobiodry tak bardzo dba o to, żeby Ballisterowi nic się nie stało? I co wspólnego ma z tym wszystkim Instytut Porządku Publicznego i Bohaterstwa?

"Nimona" N.D. Stevensona to naprawdę świetny komiks. Przyznam, że trochę się go obawiałam – zresztą jak każdej rzeczy, która jest reklamowana jako "mająca wszystko, czego potrzeba do dobrego wieczoru z książką" – ale szybko okazało się, że moje obawy były zupełnie niepotrzebne. Ujęła mnie bardzo ekspresyjna kreska Stevensona, to, że Nimona nie jest bohaterką typowo ładną (w przeciwieństwie do tej z ekranizacji Netflixa), wrażliwość w przedstawieniu tematu. Czytelnik sam dochodzi do tego, że w tej historii nic nie jest czarne albo białe – nie ma tu żadnych morałów, żadnego patosu, nie ma topornego przesłania. Jest chwytająca za serce historia i zakończenie, które pozostawia nas w zawieszeniu, ale z nadzieją na to, że będzie jakieś lepsze jutro i – być może – kontynuacja? Jeśli więc macie ochotę na komiks, który będzie fantastyczny i poważny, wzruszający i zabawny, taki, przy którym zrobi Wam się ciepło na serduszku i może nawet łezka zakręci się w oku, to trafiliście pod dobry adres, bo "Nimona" ma to wszystko.

M. Biesiada