Recenzja Basia

"Córka mordercy" Jenny Blackhurst to wciągający thriller psychologiczny, w którym główna bohaterka musi zmierzyć się z własną przeszłością, żeby pomóc w poszukiwaniach zaginionego dziecka. Kathryn od dwudziestu pięciu lat próbuje się dowiedzieć, gdzie zostało ukryte ciało jej najlepszej przyjaciółki - Elsie Button. Dziewczynka została zamordowana w wieku pięciu lat, a do tej zbrodni przyznał się ojciec głównej bohaterki, Patrick Bowen. Cała jego rodzina została z tego powodu napiętnowana i musiała uciekać z Pentraeth. Brat i matka Kathryn z czasem pogodzili się z tą trudną sytuacją i zaczęli żyć od nowa, tylko nie ona, która z jakiegoś powodu nie może ruszyć naprzód, jakby coś ją powstrzymywało. Kathryn wie, że była świadkiem uprowadzenia Elsie, ale z powodu szoku niczego nie pamięta. Te wydarzenia oraz łatka „córki mordercy” prześladują ją całe życie, przez co popadła w alkoholizm.

Kiedy w 25 rocznicę tamtego pamiętnego morderstwa zostaje uprowadzona kolejna pięcioletnia dziewczynka – Abby, Kathryn wraca w rodzinne strony i od razu przyłącza się do poszukiwań. Trwa walka z czasem, bo każda kolejna godzina zmniejsza szanse na to, że dziewczynka odnajdzie się żywa. Na miejscu Kathryn dowiaduje się, że zaginiona dziewczynka mieszkała w jej dawnym domu, a jej samej zaczynają przytrafiać się dziwne rzeczy. Komuś bardzo zależy na tym, żeby wyjechała i nie grzebała w przeszłości. Kathryn podejrzewa, że te dwie odległe w czasie sprawy mogą mieć ze sobą coś wspólnego i być może jej ojciec jest niewinny. Tylko dlaczego przyznał się do zbrodni? W toku śledztwa bohaterka odkrywa, że wiele osób z miasteczka jest wplątanych w ukrywanie kluczowych faktów o zabójstwie Elsie. Ewidentnie kogoś chronią. Kiedy Kathryn odkryje w końcu prawdę, będzie ona szokująca - zarówno dla niej, jak i dla czytelnika.

B. Zwolak