porodzina

Rodzina Waszczyńskich jest idealna. Ona – wzorowa matka i żona, on – wykształcony, zaradny i kochający mąż, a do tego dwoje uroczych dzieci. Wszyscy mogą tylko zazdrościć, patrząc z boku na ich życie. Dlatego mieszkańców małego miasteczka tym bardziej dziwi i niepokoi informacja o nagłym zniknięciu całej czwórki. Jak gdyby rozpłynęli się w powietrzu. Tak rozpoczyna się akcja powieści "Porodzina" Natalii Fiedorczuk. Znajoma na pierwszy rzut oka tematyka staje się dla autorki pretekstem do poruszenia kwestii związków przemocowych, toksycznych relacji czy patologicznych rodzin, mogąc tym samym uchodzić w pewnym sensie za przykład literatury zaangażowanej społecznie. Choć gatunkiem nawiązuje do kryminału, jest to powieść z coraz popularniejszego nurtu domestic noir– opowiadającego o tym, co często dzieje się za zamkniętymi drzwiami naszych domów czy miejsc pracy.

To proza ukazująca ten drugi, mniej przyjemny obraz środowisk, w jakich często się znajdujemy. Destrukcyjne zachowania osób z najbliższego otoczenia i stosowana przez nie przemoc fizyczna czy psychiczna najczęściej nie wychodzą na jaw, a ofiary cierpią w milczeniu. Fiedorczuk z wielką wprawą i precyzją żongluje emocjami czytelników, wskazując na wybrane wydarzenia z przeszłości bohaterów, które mogły ukształtować ich obecny charakter i zachowania. To właśnie obszerne retrospekcje budują fabułę powieści, pozostawiając jednak niedosyt w sferze analizy psychologicznej postaci. Mimo to autorce udało się stworzyć trzymającą w napięciu powieść, przepełnioną atmosferą lęku i zagrożenia. Niepokój wywołuje w czytelniku już sama grafika umieszczona na okładce książki. Portret rodziny bez twarzy, w której wielu z nas może dojrzeć swoje odbicie.

J. Plata-Malik