obled

Justyna Kopińska już nie raz w swojej karierze dziennikarskiej udowodniła, że nie boi się trudnych tematów - zaczynając od książki "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie" po zbiór reportaży "Z nienawiść do kobiet". Styl, który autorka wyrobiła sobie przez lata zdawał się być idealny przy preferowanym przez nią gatunku - suchy i rzeczowy, bez osobistych wycieczek czy rzucania opiniami. Dlatego trochę obawiałam się nowej pozycji pani Justyny, która tym razem miała być powieścią. Jednak fragmenty promujące książkę bardzo mnie zaciekawiły, a sama książka wciągnęła na tyle, że przeczytałam ją jednym tchem... Ale ta pozostawiła po sobie niedosyt.

Obecnie prześladuje czytelników oraz pisarzy moda na wielotomowe powieści oraz przekonanie, że im więcej książka ma stron, tym jest lepsza. Nie we wszystkich przypadkach to się sprawdza, jednak przy najnowszej książce Justyny Kopińskiej "Obłęd" brakuje tych dodatkowych stu stron, które pozwoliłyby na zrozumienie bohaterów czy ich motywacji. Brakuje miejsca na zakreślenie intrygi, wprowadzenie zaskakującego zwrotu akcji, rozwinięcia wątków. Brakuje miejsca... i czasu na oswojenie się z informacjami. Mamy za to książkę, która pomimo zapewnień, że jest całkowicie fikcyjna, czasami nawiązuje do historii opisanych już we wcześniejszych publikacjach. Czytelnik zastanawia się, ile w tym faktycznie jest fikcji, a ile faktów, o których wcześniej nie można było napisać.

E. Równicka