Córeczka

To nie przypadek, że na okładce „Córeczki” znalazł się granat. Debiutancka powieść ukraińskiej pisarki Tamary Dudy ma bowiem ogromną siłę rażenia – porywa już od pierwszych zdań i nie odpuszcza aż do samego końca. To przede wszystkim zasługa brawurowego języka autorki, doskonale oddanego w tłumaczeniu Marcina Gaczkowskiego. Gęsty i nieustępliwy rytm opowieści jest dopasowany do jej głównej bohaterki, bezimiennej narratorki, czasem przedstawiającej się jako Elf, czasem określanej przez innych, ze względu na jej filigranowe rozmiary, mianem tytułowej „Córeczki”. Akcja powieści rozgrywa się wiosną i latem 2014 roku w Donbasie, gdzie rozpoczyna się bardzo dziwna wojna. Nie do końca wiadomo, kto jest wrogiem, a kto nie.

Na wschodzie Ukrainy pojawiają się „zielone ludziki” i „separy”, w tajemniczych okolicznościach znikają ludzie, wszyscy żyją w ciągłej niepewności. "Córeczka" przede wszystkim działa – organizuje, przemyca, dostarcza, protestuje, ratuje – nigdy się nie zatrzymując. Jej wywrotowa i heroiczna postawa to jednocześnie hołd dla wielu nieznanych z imienia ukraińskich bohaterek i bohaterów, ale też symboliczny wehikuł do opowiadania wojennych historii. Jak mówi autorka: „każdy dialog odbył się w prawdziwym życiu, choć czasem w innym miejscu i czasie”. Powieść wciąga nas w wir wydarzeń, pokazując wiele twarzy wojny – zabawnych, absurdalnych, tragicznych i makabrycznych. Największe osiągnięcie Tamary Dudy to sugestywne ukazanie wojny z punktu widzenia zwykłych ludzi, którzy są zmuszeni okolicznościami do niezwykłych działań. Walka z najeźdźcą w „Córeczce” to akumulacja prozaicznych czynności – dowożenie jedzenia i wyposażenia żołnierzom, pomoc sąsiadom, organizacja zbiórek przez media społecznościowe, przekazywanie informacji – wojna jako wolontariat.

K. Kućmierz