sielanki

Po opowiadania George'a Saundersa sięgnęłam ze względu na piękną okładkę i opinie o jego powieści "Lincoln z Bardo", której nie czytałam. Nie znam więc języka narracji autora, ani jego fantazji. Być może właśnie dlatego nie potrafię po przeczytaniu książki napisać, że była genialna, albo beznadziejna, albo przeciętna. Bohaterowie kolejnych opowiadań to zwykli ludzie, których życie toczy się niejako poza nimi. Ale nie jest nudne. Odniosę się do konkretnych opowiadań, które spodobały mi się najbardziej.

Pierwsze, tytułowe "Sielanki" to opowieść o neandertalczykach w parku rozrywki, gdzie główny bohater broni swoimi codziennymi raportami beznadziejną Janet przed zwolnieniem. Drugie opowiadanie to "Morszczyn" - główny bohater pracuje jako tancerz erotyczny i utrzymuje całą rodzinę. Gdy umiera ciotka Bernie, jej duch próbuje zmienić życie rodziny za pomocą dobrych rad. Wydawać by się mogło, że rady Bernie na nic się zdadzą, jednak dzieje się zupełnie inaczej. W tych opowiadaniach nie ma łatwych rozwiązań, nie ma prostych sytuacji, nie ma lepszego jutra. No chyba, że się postarasz. Saunders z przymrużeniem oka, ale jednak, wyśmiewa ludzi, uwypukla ich słabości i opowiada o samotności. Pokazuje, jaki jest człowiek XXI wieku - zagubiony, bezradny i pozbawiony perspektyw. Te opowieści o ludziach są często groteskowe, ale często groteskowe jest przecież życie. Zanurzyć się w świat Saundersa było w sumie łatwo, historie jego bohaterów wciągnęły mnie bardzo, choć cały czas podczas czytania powtarzałam, że są dziwne. Teraz sami musicie sprawdzić, czy Wam też "Sielanki" przypadną do gustu.

K. Pluta