leadW „Słowniku mitów i tradycji kultury” Władysława Kopalińskiego czytamy: „Tarantula – nazwa kilku gatunków dużych pająków; tarantula włoska występuje w płd. Włoszech, jej bolesne, choć nie trujące człowieka ukąszenie wywoływać miało, jak błędnie uważano, zaburzenie nerwowe, zwłaszcza tarantyzm, szał tańca”. Nie inaczej rzecz się ma w przypadku tytułowego bohatera powieści Thierry’ego Jonqueta „Tarantuli”, który planuje zemstę – misterną, okrutną, kąsającą, doprowadzającą do obłędu, ale również kiełkującą pragnieniem powtórnej zemsty – tym razem ze strony ofiary. Ale czy można mówić o ofierze w przypadku gwałciciela? W trakcie lektury dostrzegamy jednak, że jeden – godny okrutnej kary – czyn może pociągać za sobą niezwykle wiele konsekwencji, a osób pokrzywdzonych w miarę upływu czasu oraz podjętej zemsty nie ubywa lecz przybywa.

 

 

Czas, jak się okazuje, nie goi ran – on je zaognia i jątrzy. Tworzące się blizny rzutują na psychikę kata i ofiary i vice versa, bo raz kat jest ofiarą, a raz ofiara katem. Mechanizm zemsty – precyzyjnie zaplanowanej – nie przynosi ukojenia, ale na pewnym etapie zezwięrzęcenia kata – wstrzyknięty jad zatruwa samego trującego. „Tarantula” Thierry’ego Jonqueta to obraz zemsty podany czytelnikowi w pigułce. Autor nie bawi się w piękne opisy, nie zajmuje się rozterkami moralnymi swoich bohaterów, a mimo to przekazuje nam samą kwintesencję aktu zemsty. Powieść rozgrywa się na czterech płaszczyznach, z których trzy opowiedziane są od początku do końca, a ta najważniejsza – przyczynowo-skutkowa – rozgrywa się odwrotnie, czyli od skutku do przyczyny. Poznajemy zatem historię Richarda Lafargue’a i pięknej Ewy, śledzimy losy Vincenta, poznajemy Alexa Barny'ego oraz praprzyczynę wszystkiego – obłęd Viviane – dwudziestoletniej córki Richarda.

Trzeba przyznać, że Jonquet w „Tarantuli” – poprzez swój literacki ascetyzm zagrał na emocjach czytelnika, w głowie którego rodzą się obrazy i uczucia – czasami bardzo skrajne. Ta powieść nie rozgrywa się na kartach książki, ale w naszej wyobraźni. Widzimy jak z ofiary – za sprawą wielkiego bólu i rozpaczy – można stać się oprawcą i nieść ze sobą strach, zniszczenie oraz ból. Z tej niedużej objętościowo powieści dowiemy się, że zemsta niekoniecznie prowadzi do zagłady, że za sprawą mijających dni prześladowca i osoba prześladowana stają się od siebie zależni – można nawet powiedzieć, że ta trudna relacja w pewnym sensie nosi znamiona miłości. Po czterech latach tej wyrafinowanej "zabawy w wymierzanie sprawiedliwości” dochodzi do tzw. „syndromu sztokholmskiego” – kat lituje się nad swoją ofiarą, a ofiara uzależnia od kata. Bo życie nie znosi przecież pustki – każdą stratę trzeba w końcu zastąpić i zacząć "jakoś” żyć.

Thierry Jonquet (1954-2009) to francuski prozaik, przedstawiciel nurtu francuskiej literatury noir. Głównym źródłem jego inspiracji były artykuły z codziennych gazet, czyli, jak mówił „barbarzyństwo świata, w którym żyjemy”. I tak właśnie można postrzegać „Tarantulę”, w której ukazane są postaci, o których lepiej nie pamiętać – jak zauważył jeden z Klubowiczów, ale powieść i tak warto przeczytać oraz zastanowić się nad meandrami ludzkiej psychiki.

DKK dyskusyjny klub książki